poniedziałek

Posłańcy czarnoksiężnika

Trzy najbardziej poczytne ogólnokrajowe dzienniki 11. kwietnia br. musiały podjąć ogromne wyzwanie – poinformować ponad 38 milionów Polaków o tragicznej śmierci elity naszej ojczyzny w Smoleńsku. Mimo, że nikt nie spodziewał się tak traumatycznego scenariusza siedemdziesiątej rocznicy zbrodni katyńskiej, dziennikarze nie udźwignęli ciężaru profesjonalizmu zawodowego wymaganego bez wyjątku w każdych okolicznościach.

Niedzielne (11.04.2010 r.) wydania specjalne dzienników „Gazeta Wyborcza”, „Rzeczpospolita” i „Dziennik Gazeta Prawna” wyróżniały spośród codziennych numerów sentymentalne refleksje przyjaciół ofiar, poruszające reportaże z miejsca zdarzenia i z uroczystości rocznicowej w Katyniu oraz próba wyjaśnienia przyczyn rozbicia samolotu rządowego Tu – 154. Każdy z dzienników precyzyjnie przedstawił dostępne mu informacje, co nie zmienia faktu, że wydania różniły się między sobą pod względem doboru treści, nacechowania emocjonalnego, wniosków, komentarzy, analizy i przesłania.


Katastrofa smoleńska ma być lekcją


Gazeta Wyborcza grała emocjami czytelników świadomie. Niedzielne wydanie specjalne rozpoczynał neutralny tekst opisujący jak doszło do rozbicia samolotu. Autor przedstawił parametry techniczne samolotu oraz w przystępny sposób zilustrował lądowanie. Z artykułu dotyczącego badania przyczyn katastrofy można było wywnioskować, że stan techniczny samolotu nie budził zastrzeżeń, a przyczynę rozbicia można upatrywać w decyzji pilota. Reportaże z miejsca wypadku oraz z przygotowań do uroczystości miały już na celu wywołanie u odbiorcy poczucia żalu, niesprawiedliwości i pustki. Najpierw opisywano radość tych, którzy dotarli na uroczystość przed czasem, by następnie skonfrontować ją z chwilą, kiedy obecni w lasku katyńskim dowiadują się o tragedii.

Wyborcza szczególnie skupiła się na stosunkach polsko – rosyjskich, o czym świadczą m.in.:
- cytowane orędzie telewizyjne prezydenta Rosji Dmitrijewa Miedwiediewa,
- akcentowanie pomocy ze strony Rosjan, by zmniejszyć straty moralne Polaków związane z tą katastrofą,
- relacja ze Smoleńska, która opisuje reakcje władz, mieszkańców i miejscowego biskupa prawosławnego.
Gazeta donosiła również o kondolencjach, które nadchodziły dla Polaków z całego świata, cytowała wypowiedzi prezydentów i przywódców większości państw, dokonała przeglądu najważniejszych dzienników na świecie. Bogato ilustrowane wydanie pokazywało msze żałobne, marsze pamięci oraz kolejki do ksiąg kondolencyjnych z głównych miast Polski. Nie zabrakło również orędzia Bronisława Komorowskiego, który zapewniał, że państwo będzie w stanie dalej funkcjonować. Wyborcza przedstawiła analizę prawną, która określała procedurę obejmowania stanowisk po ofiarach tragedii.

Informacja, która wyróżniała numer Gazety Wyborczej na tle dwóch pozostałych niedzielnych wydań specjalnych, to komentarz byłych prezydentów RP. Aleksander Kwaśniewski i Lech Wałęsa w wywiadach z dziennikarzami Gazety apelowali, aby szok po katastrofie smoleńskiej traktować jako naukę, która ma w przyszłości poprawić życie publiczne i debatę polityczną. Biorąc pod uwagę dobór treści, nacechowanie emocjonalne wspomnień, refleksji i sylwetek ofiar wydaje się, że numer specjalny Wyborczej miał na celu przede wszystkim nawoływanie do wspólnego, ponadpartyjnego łączenia się w bólu.


Taka miłość się nie zdarza


Dziennik Gazeta Prawna pierwsze strony numeru przeznaczyło na opisanie miłości jaka łączyła parę prezydencką. Artykuł „Jak dwie połówki” rozczulał i kazał myśleć o Lechu Kaczyńskim nie jako o prezydencie, ale przede wszystkim jako o przykładnym i kochającym mężu. Tekst informujący o nadzwyczajnych działaniach podjętych przez premiera Tuska i marszałka Komorowskiego wywoływał panikę i strach o kraj. Nagromadzenie wielkich kwantyfikatorów typu „zginęła cała elita”, „osierocone państwo” czy „intelektualny kwiat narodu” z pewnością mógł zostać odebrany jako brak profesjonalizmu dziennikarzy, którzy najszybciej powinni się otrząsnąć z tragedii i obiektywnie zacząć informować Polaków o stanie obecnym – czyli, że owszem, zginęła elita, ale nie cała, co oczywiście nie odbiera hołdu i szacunku dla tych, którzy zginęli.

Język religijny (pompatyczny) zestawiony z wypowiedziami duchownych nie wniósł najprawdopodobniej nic dobrego w sytuacji, gdzie naród dotknięty taką tragedią potrzebuje trzeźwej oceny, wsparcia i nadziei. Na szczęście artykuł informujący o stabilnej sytuacji wewnętrznej w Polsce (i o przejrzystym systemie przekazywania władzy na wypadek tego typu tragicznych okoliczności) nieznacznie, ale jednak, uspokaja spanikowanych Polaków, do których powoli dociera, że państwo mimo tragedii jest bezpieczne i ma przywództwo.

Dziennik, podobnie jak Gazeta Wyborcza, sugeruje, że przyczyną wypadku może być np. zmęczenie, nienajlepszy stan zdrowia pilota lub zły skład mieszanki paliwowej, nie zaś przestarzałe części techniczne samolotu. Nie ulega wątpliwości z kolei, że najwięcej miejsca w numerze poświęcono Polakom. Najbardziej poruszające wypowiedzi z ksiąg kondolencyjnych oraz wpisy w Internecie zostały zacytowane na łamach gazety. Reportaż z rozświetlonego zniczami Krakowskiego Przedmieścia przedstawił Polaków jako przykładnych patriotów i katolików, którzy z potrzeby serca składają hołd wszystkim ofiarom tragedii, a w szczególności prezydentowi i jego małżonce.
Dziennik, aby dowieść, że nie tylko rodacy, ale cały świat łączy się z Polską w bólu, zamieścił wypowiedzi Benedykta XVI, Angeli Merkel, Dmitrijewa Miedwiediewa i Władimira Putina, Baracka Obamy, Jose Barroso, Nocolas Sarkozy’iego, Gordona Brown’a, Vaclava Klausa oraz Wiktora Janukowycza. W wydaniu cytowane były również fragmenty tekstów o smoleńskiej katastrofie z „Le Figaro”, „Sueddeutche Zeitung”, „Tagesspiegel”, „The Guardian” i „Russia Today”. Wydanie specjalne Dziennik Gazeta Prawna w najbardziej klarowny sposób podsumowało działania władz i wszystkich instytucji, które zostały podjęte w obliczu obwieszczonej żałoby narodowej.

Ten sam anioł śmierci stanął na ich drodze

Wydanie specjalne Rzeczpospolitej nie stroniło od patetycznych cytatów i porównań do „drugiego Katynia”. Dawka emocjonalna w reportażach („Tupolew runął we mgle” czy „Puste krzesło prezydenta”) wywoływała u odbiorcy trwogę i poczucie policzkującej niesprawiedliwość wobec Polski. Liczba usterek, jakie miały Tupolewy, którymi zwykli latać polscy politycy była „przerażająca”, a maszyny były „wyekspoatowane”. Para prezydencka została ukazana jako skromne małżeństwo, które nie potrafiło przyzwyczaić się do życia z przepychem. Z kolei Lech Kaczyński w opinii dziennikarzy „uzdrowił Polskę” i był człowiekiem bez wad.

Większość tekstów w tym wydaniu Rzeczpospolitej charakteryzował pewien schemat. Najpierw torpedowano czytelnika dramatyczną reakcją (bliskich, polityków, dziennikarzy, reszty Polaków i świata) no to, co się stało. Następnie uspokajano przerażonego odbiorcę informacją, że podjęto odpowiednie działania i że paraliżu w zarządzaniu państwem nie będzie.

Wszystkie środki masowego przekazu w obliczu tragedii, która dotknęła 10. kwietnia nasz kraj zgodnie stworzyły atmosferę końca Polski oraz przeklętego fatum wokół Katynia. Media nie zdawały sobie sprawy, że rozpacz należy dozować, tylko wtedy będzie ona autentyczna. Dziennikarze, którzy przecież też mają prawo reagować emocjonalnie na bieżące wydarzenia, nie potrafili spełnić swojej zawodowej misji, która w tym wypadku powinna opierać się na terapeutycznym wsparciu Polaków, nie zaś na rozpętaniu zbiorowego lamentu.

1 komentarz:

  1. Intrygujący tytuł, różne punkty widzenia, szczegółowe podejście do tematu-jednym słowem pełna profeska!;)
    Pozdrawiam Natalia M.

    OdpowiedzUsuń