poniedziałek

Podpisy warte miliony

Dla kolekcjonerów autograf to nie tylko papier i atrament. To zatrzymana chwila, wspomnienie lub pamiątka okresu, w którym idol składał swój podpis. Obecnie zbieranie autografów to oprócz pasji również inwestycja, która przynosi stabilne zyski.

Hobby związane z kolekcjonowaniem autografów pojawiło się we Francji i Anglii 500 lat temu. Kolekcje podpisów znanych osobistości szybko zaczęto traktować również jako inwestycje. Pierwsza licytacja podpisu kardynała Richelieu odbyła się w Paryżu w 1801 roku. Rynek autografów zaczął się rozwijać do tego stopnia, że współcześnie na świecie funkcjonuje międzynarodowa organizacja PADA (Professional Autograph Dealers Association), regularnie wydawane są magazyny "Autograph Times", "Autograph Collector Magazine" oraz prężnie rozwijają się domy aukcyjne specjalizujące się tą formą handlu. Doradcy banków inwestycyjnych z całego świata uważają autografy za jedne z najlepiej rokujących inwestycji alternatywnych. Angielski dom aukcyjny Stanley Gibbons od roku 1997 analizuje wartość stu najbardziej poszukiwanych na świecie autografów. Należą do nich min. autografy członków Abby, Ala Pacino, Neila Armstronga, Marlona Brando, Alfreda Hitchcocka, Adolfa Hitlera, Napoleona czy Oscara Wilde'a. Fraser's 100 Autograph Indeks jest najważniejszym punktem odniesienia dla ludzi, którzy zdjęć z podpisami gwiazd nie wieszają na ścianach, tylko zamykają w sejfach. W latach 1997-2008 wartość tego indeksu wzrosła o 280%. Ekspansji na rynku autografów nie przeszkodził nawet światowy kryzys gospodarczy.

Lukratywny dodatek do portfolio

Brak korelacji podpisów gwiazd z giełdą to niewątpliwa zaleta autografów. W ciągu ostatniej dekady stały się one jednym z najciekawszych aktywów alternatywnych. W przypadku tej formy inwestycji jedynie emocje odgrywają decydującą rolę. W obliczu kryzysu zawiodła dywersyfikacja portfela akcji, a wzbogacanie portfolio inwestycyjnego o nieruchomości nie ratowało sytuacji. Nie zawiodły jednak aktywa typu alfa, czyli aktywa niepowiązane z giełdą. Indeks Fraser’s 100 nie załamał się, tylko niezmiennie wykazywał tendencję rosnącą (wykres powyżej). Autografy zaliczające się do aktywów typu alfa zainteresowały inwestorów do tego stopnia, że postanowili zdywersyfikować nimi swój portfel inwestycyjny i wykorzystywać je w celach taktycznych. – W zależności od wiedzy i umiejętności, inwestor mógł stać się aktywnym poszukiwaczem inwestycji alfa i nieefektywnych rynków lub wybrać pasywne podejście i oprzeć swoje portfolio na aktywach typu beta i pozwolić im dryfować na kształt zmian indeksu giełdowego – twierdzi Martin L. Leibowitz, dyrektor Morgan Stanley Equity Research.

Na chybił trafił

Inwestowanie w autografy wymaga od kolekcjonera znajomości rynku, wnikliwej analizy profilu cenowego konkretnej osoby, ale przede wszystkim dobrej intuicji. Analizując strukturę autografów o największym procentowym wzroście wartości (przedstawioną w tabeli obok) można stwierdzić, iż popularność autografów jest przypadkowa. Wyjątek stanowi autograf Neila Armstronga, którego wzrost wartości szacuje się na 1058 %. Jest on spowodowany rzadkością tego aktywa, która wynika z odmowy powielenia podpisu przez kosmonautę. Z kolei może zastanawiać wzrost wartości podpisu Fidela Castro (o ponad 1000%), który jest dwa razy większy niż Napoleona (500%) i trzy razy większy niż Martina Lutera Kinga (366%). Ten przykład zwraca uwagę inwestorów na przypadkowość tego zjawiska, która może wynikać z mody czy upodobań kolekcjonerów. Stanowi to istotną wadę inwestycji w ten typ aktywów typu alfa.

Z reguły większość inwestorów kolekcjonuje autografy kierując się własnymi pasjami i zainteresowaniami. Warto mieć jednak na uwadze, że najwyżej cenione są autografy o ograniczonej i nierosnącej podaży, czyli podpisy znanych postaci historycznych (takich jak wspomniany wyżej Fidel Castro, Kennedy czy Winston Churchill) czy zmarłych celebrytów (Michael Jackson czy Beatlesów). Punktami zwrotnymi, które wpływają na cenę aktywa może być premiera nowego filmu lub nagła śmierć gwiazdy (księżna Diana). Należy także zaznaczyć, że autografy to nie tylko same podpisy, ale także zdjęcia, listy, odręcznie podpisane dokumenty, manuskrypty i książki. Od dłuższego czasu coraz większą wartość zyskują memorabilia związane z postaciami historycznymi ze sfery polityki.

Zaletą tych inwestycji jest niewątpliwie relatywnie wysoka płynność na rynku tego aktywa. Obecnie przewiduje się, że działa na nim około 30 milionów kolekcjonerów. Autografy z reguły są kupowane za pośrednictwem dealerów aukcji internetowych lub aukcji organizowanych przez domy aukcyjne (jak Sotheby's czy Christie's). Coraz częściej podpisy znanych osobistości są wykupywane przez muzea, które są w stanie zapewnić lepsze warunki przechowywania autografów niż przeciętny inwestor – kolekcjoner. Niestety, aby najcenniejsze (czyli najstarsze) podpisy zachowały się bez skaz (które znacząco obniżyłyby ich wartość) trzeba zadbać o odpowiednią wilgotność, temperaturę i oświetlenie.

Co piąty – prawdziwy

To nie koniec problemów z „podpisem wartym miliony”. Jak mawia Joe Orlando, szef PSA/DNA Authentication Service: "Tam gdzie pojawia się chciwość, zawsze jest też oszustwo". FBI szacuje, że co piąty krążący po światowym rynku autograf może być sfałszowany. Większość transakcji dokonuje się na aukcjach (typu e-Bay) organizowanych przez internetowe galerie autografów, a ta forma handlu nie gwarantuje przecież autentyczności podpisu. Dlatego też godni zaufania sprzedawcy do autografu dołączają specjalny certyfikat zaświadczający o oryginalności.

Mimo iż ta konkretna forma inwestycji przyciąga nowych kolekcjonerów swoją stabilnością i odpornością na załamania giełdowe, trzeba zachować szczególną ostrożność. Opisana powyżej deregulacja rynku (która doprowadza do nadużyć), przypadkowość decydująca o wzroście wartości oraz wysokie koszty ekspertyzy i przechowywania powinny mieć znaczący wpływ na proporcje zachowywane podczas dywersyfikacji portfela inwestycyjnego. - Ponieważ tylko autografy starannie dobierane według kryterium wysokiej płynności, przebiegu cenowego oraz potwierdzenia autentyczności stosownym certyfikatem mogą być przedmiotem rekomendacji inwestycyjnych – mówi Krzysztof Maruszewski prezes Stilnovisti właściciela butiku inwestycyjnego DolceStilNovo.pl

3 komentarze:

  1. Pracowita z Ciebie bestia. Pozdr

    OdpowiedzUsuń
  2. Autograf kupiony na aukcji traci po stokroć na wartości. Na początku dobrze napisałaś: to jakieś emocje, chwila zapamiętana na całe życie. Kupno dopiero przemienia ten podpis w kawałek kartki i odrobinę atramentu..

    OdpowiedzUsuń
  3. Bardzo zainteresował mnie ten artykuł, jako że od dziecka sama zbieram autografy i nawet mam kilka ciekawych (np. Anny German), ale nigdy nie myślałam o nich jako o lokacie kapitału!
    Super!
    Pozdrawiam i życzę dalszych sukcesów

    OdpowiedzUsuń