poniedziałek

Mistrzowie i dwie strony ich medalu

Mieli talent do sportu i do biznesu. Kariera sportowa była sensem ich młodości, później- źródłem inspiracji i dochodów. Oto najsłynniejsi za Langiem, Wszołą i Czerkawskim polscy biznesmeni z medalami.

Były mistrz świata w kajakarstwie górskim oraz jedenastokrotny mistrz Polski Ryszard Seruga dziś nadal wierzy, że z igrzysk przywiezie medale. Nic w tym dziwnego, skoro ponad połowa wśród kajakarzy startujących w olimpiadach pływa na łódkach jego projektu, produkowanych w rodzinnej firmie Plastex na Żeraniu. Najlepsze na świecie kajaki i kanadyjki sprawiają, że na Żerań przyjeżdża cała czołówka światowych zawodników.

Seruga pierwsze łodzie konstruował w garażu w Markach już w 1984 r. Jego umiejętności docenił niemiecki właściciel znanej fabryki kajaków i kanadyjek- Klaus Lettmann. Pracodawca Serugi nie był jednak zainteresowany otwieraniem przedstawicielstwa w Polsce, a pomysły ambitnego Polaka nie przemawiały również do Petera Sorensena, którego rodzina od trzech pokoleń produkowała łodzie dla zawodowców. Seruga upierając się, że to właśnie żywica epoksydowa, karbon i kevlar, a nie drewno i sklejka cedrowa zrewolucjonizują wkrótce kajakarstwo, rzucił kierownictwo w niemieckiej firmie i postanowił w 1994 roku razem z żoną Magdaleną założyć Plastex. Jako pierwszy zaczął robić łodzie z kompozytów. Wykorzystywał surowce z których robi się skrzydła do myśliwców i części statków kosmicznych. Dzięki innowacyjnym pomysłom i odważnym zmianom w projektach teraz to Niemcy gonią Serugę. - Żeby doścignąć technologicznie nasze łódki, przed igrzyskami w Sydney wydali gigantyczne pieniądze - 5 mln euro. I zrobili za to 20 łódek. Nasze kosztują 2-3 tys. euro – opowiada Stanisław Rybakowski, przez 17 lat trener kadry polskich kajakarzy, teraz pracownik firmy Plastex.

Na ostatnich mistrzostwach świata reprezentanci Białorusi zdobyli na plastexach siedem złotych medali, a w klasie kanadyjek 17 z 21 medalistów startowało na sprzęcie z Żerania. Dziś na najdroższych kajakach Serugi pływają najlepsi zawodnicy Chin, Niemiec, Kanady, Węgier i oczywiście Polski. Przynoszący obroty rzędu 2 mln euro i 25 proc. rentowność Plastex, obok portugalskiego Nelo i słowackiej Vajdy, jest liderem wśród przedsiębiorstw w swojej niszy.

Życie dla pierwszego mistrza Polski w snowboardzie napisało podobny scenariusz. Pod koniec lat 90. Dariusz Rosiak wystartował nie w zawodach, ale jako przedsiębiorca. Konstruując w garażu swoją pierwszą deskę do zjazdów po śniegu, przekonał się o swojej innowacyjnej żyłce i jednocześnie uświadomił sobie, że snowboarding to nie tylko jego pasja, ale również idealne miejsce w biznesie. Dlatego też, Rosiak postawił wszystko na jedną kartę – sprzedał rozlewnię win i kupił linię do produkcji nart, nadającą się do montażu snowboardu. Podobnie jak Seruga, był specjalistą od kompozytów. W swojej fabryce Nobile w Bielsko - Białej skonstruował pierwsze polskie deski snowboardowe, które zabrał potem na targi sportów zimowych ISPO w Monachium. Chodził od stoiska do stoiska szukając kontrahentów. Wierzył, że ma efektowny, wysokiej jakości produkt wyróżniający się konkurencyjną wobec zachodnich firm ceną. – Nie myliłem się - po stu metrach miałem sprzedaną całą roczną produkcję - wspomina Rosiak. Snowboardzista podpisał umowę z niemiecką firmą Gaspo, która nie nadążała z zamówieniami. Wykonał dla niej 19 tys. desek.

Kolejne ISPO przyniosło Nobile nowe kontrakty i wyzwania. Firma Fanatic, należąca obecnie do Boards & More, poszukiwała fabryki, która podołałaby produkcji desek w najnowszej technologii Honeycomb (w konstrukcji snowboardu stosuje się strukturę plastra miodu). Prototyp udał się Rosiakowi za pierwszym razem, co zaowocowało wieloletnią współpracą z Fanaticiem. Szybko i sprawnie deski tej marki zaczęły wypierać z rynków amerykańskiego Burtona, który zdając sobie sprawę z potencjału Nobile złożył Rosiakowi lukratywną ofertę. Dzięki zamówieniom Amerykanów, sięgającym 80 tys. desek snowboardowych rocznie, Dariusz Rosiak rozbudował fabrykę i wdrożył najnowocześniejsze technologie.

Obecnie snowboard stanowi 70 proc. produkcji Nobile, ale 90 proc. zysku dostarcza mu sprzedaż ekskluzywnych desek kiteboardowych, na którym firma uzyskuje marże 30-, 60-proc. - do 10 razy wyższe niż przy deskach snowboardowych. – Kitesurferzy i branżowe pisma uważają sprzęt Nobile za najlepszy na świecie - mówi Łukasz Ceran z Diverse Extreme Team, mistrz Polski w kitesurfingu w 2006 roku. Deski Nobile biją konkurentów innowacyjnością i wyczynową skutecznością. Co więcej, wielokrotny mistrz świata w kiteboardingu Mark Shinn zaproponował firmie z Bielska - Białej produkcję desek sygnowanych swoim nazwiskiem. Dziś Shinn reprezentuje Nobile na największych targach sportowych na świecie oraz jest brand managerem u Rosiaka. Deski sygnowane jego nazwiskiem to najwyższa półka – kosztują przeciętnie 850 euro.

W biznesie jest jak w sporcie. - Kiedy przełamiesz jedną barierę, musisz zaatakować następną - tak Rosiak tłumaczy swoją nową inwestycję – produkcję nart przeznaczonych do freestylu i freeride'u, czyli jazdy poza wyznaczonymi trasami. Z kolei najbliższe plany Plastexu to zrewolucjonizowanie rynku wioślarskiego. Głowa Ryszarda Serugi jest pełna pomysłów. – Nie ma więc na co czekać. Świat ustawia się do nas w kolejce- dumnie przyznaje biznesmen

1 komentarz: