poniedziałek

Jednoręcy bandyci okiełznani?

Według CBOS tylko 3 proc. Polaków lubi hazard, 60 proc. z kolei zdecydowanie się mu sprzeciwia. Prawie jedna czwarta badanych chciałaby w ogóle zlikwidować możliwość oficjalnego uprawiania hazardu. Decyzja rządu, by ukrócić nielegalny hazard i skutecznie opodatkować legalne rozgrywki wydaje się wobec tego strzałem w dziesiątkę. Skąd się bierze jednak głośny sprzeciw?

Premier Donald Tusk kontynuując "politykę miłości" chce uchronić młodych od zbyt łatwego dostępu do hazardu. - Do tej pory pojawiło się wiele informacji, które pokazują jak ważne społecznie jest to zadanie. Ilość nieszczęść w polskich rodzinach związanych z uzależnieniem od hazardu, szczególnie młodych ludzi, a co za tym idzie kłopotami finansowymi wielu polskich rodzin - to bardzo ważny argument na rzecz szybkiego uchwalenia ustawy hazardowej- tłumaczy premier.

Restrykcyjny projekt…

Plan walki z hazardem przedstawiony przez premiera zakłada delegalizację gier na automatach poza kasynami oraz zdecydowanie wyższe podatki dla branży hazardowej. W myśl projektu za pięć lat z rynku znikną wszystkie automaty znajdujące się poza kasynami. Podatek od gier wzrośnie z 45 do 50 proc., z kolei podatek płacony przez operatorów zakładów wzajemnych wzrośnie o 15 proc. (z 10 na 25 proc.). Na automatach o niskich wygranych nie będą mogły grać osoby poniżej 18 roku życia. Właściciele, którzy będą dopuszczać do gry niepełnoletnich, stracą licencje w trybie natychmiastowym. Podatek ryczałtowy od tzw. jednorękich bandytów ma wynosić 480 euro, a nie 180 jak dotychczas.

Nie będą wydawane nowe zezwolenia na prowadzenie salonów gier oraz punktów z automatami o niskich wygranych. Ustawa przewiduje również ograniczenia w reklamowaniu gier i hazardu w miejscach publicznych i mediach. Ograniczenia nie będą dotyczyć jedynie sponsoringu firm organizujących zakłady wzajemne oraz gier liczbowych i loterii pieniężnych organizowanych przez Totalizator Sportowy.
Jeżeli chodzi o hazard w Internecie, przedstawiciele rządu zapowiadają, że będą monitorować połączenia internetowe między polskimi providerami, oferującymi gry przez Internet, a zagranicznymi właścicielami serwisów.

… uszczupla budżet

Przychody rynku gier hazardowych w Polsce rosną w zatrważającym tempie. W ubiegłym roku miłośnicy hazardu zostawili w kasynach, salonach gier, automatach i kolekturach Totolotka 17 mld zł- o ponad 40 proc. więcej niż w roku poprzednim. Liczba automatów o niskich wygranych zainstalowana w sklepikach i barach w ciągu ostatnich 4 lat wzrosła ponad czterokrotnie. Jednoręcy bandyci są najszybciej rozwijającym się segmentem polskiego rynku hazardowego, o obrotach szacowanych na 7-8 mld zł. Obecnie przewiduje się, że takich automatów jest na polskim rynku ponad 50 tys.

Jeżeli z rynku wartego obecnie 17 mld zł znikną salony gier, a pozostaną jedynie kasyna- budżet w ciągu najbliższych pięciu lat straci ponad 11 mld zł. Likwidacja tego procederu spowoduje tak spore straty dla budżetu, gdyż przychody tej formy hazardu miały przewagę dwudziestotrzykrotną nad łączną sumą przychodów kasyn i zakładów wzajemnych (na początku 2008 roku przychód ten wynosił blisko 5 mld zł). To właśnie do tzw. jednorękich bandytów trafia 40 proc. wszystkich pieniędzy, jakie gracze wydają na hazard. Szacuje się, że wpływy podatkowe z tej działalności mogłyby zasilić budżet w 2014 r. w wysokości prawie 2,9 mld zł. Na podstawie zapowiedzi premiera o wygasaniu pozwoleń można przypuszczać, że do tego czasu wpływy będą jednak spadać, i to o około 20 proc. rocznie. Powiększając kwotę o podatek od gier z automatów o wysokich wygranych (gdyż w myśl ustawy na rynku mają pozostać jedynie kasyna) w kasie państwa w 2014 r. zabraknie łącznie 3,5 mld zł.

... pozbawia pracy tysiące Polaków

Konrad Łabudek z Zakładowej Organizacji Związków NSZZ "Solidarność" Pracowników Zakładów Sportowych informuje, że wprowadzenie 50 proc. podatku doprowadzi do zwolnień 4,5 tys. pracowników, wśród których 90 proc. stanowią kobiety. Przed Sejmem w obronie miejsc pracy protestowało już blisko 200 pracowników oraz właścicieli punktów bukmacherskich. Uczestnicy manifestacji czują się pokrzywdzeni przez fakt, że bezsprzecznie najłagodniejszą formę legalnego hazardu, niegenerującą ponadto problemów natury społecznej, potraktowano tak restrykcyjnie jak kasyna.

- Obłożenie nas winą za automaty, z którymi nie mamy nic wspólnego, byłoby ogromnym nieporozumieniem- twierdzą. Strajkujący domagają się zmniejszenia zaproponowanych przez rząd stawek opodatkowania zakładów bukmacherskich (było 10 proc., ma być 5 razy więcej!) do maksymalnie 25 proc. - Jest to rozwiązanie szkodliwe dla krajowej legalnej działalności bukmacherskiej, gdyż wprowadza niemożliwą do pokonania barierę podatkową, a jednocześnie utrwala istnienie nielegalnych zakładów internetowych, które nie odprowadzają podatku za swoją działalność - powiedział członek Stowarzyszenie Pracodawców i Pracowników Firm Bukmacherskich Zbigniew Juroszek.

… stawia rentowność kasyn pod znakiem zapytania

Co więcej, wyższe podatki od kasyn i zakładów wzajemnych i tak nie zdołają wypełnić luki w budżecie, która powstanie na skutek likwidacji salonów gier. Analityk z Instytutu Badań nad Gospodarką Rynkową, Jacek Fundowicz, jest zdania, że wpływy podatkowe zdecydowanie spadną. – A to dlatego, że znaczny wzrost cen kuponów w zakładach wzajemnych spowoduje, że ludzie przeniosą się do Internetu- twierdzi. Analityk podkreśla także, że kasyna mogą mieć poważny problem z utrzymaniem się na rynku. Obecnie wskaźnik ich rentowności wynosi tylko około 1,6 proc. Gdyby nie zmieniać stawki podatku płaconego przez kasyna, wpływy do budżetu rosłyby w najbliższych latach średnio o 18 mln zł rocznie.

… każe graczom dopłacać

SMS’y i telefony w loteriach audiotekstowych w myśl kontrowersyjnej ustawy miałyby zostać objęte 25- proc. dopłatą, natomiast pozostałe formy hazardu (chociażby jednoręki bandyta) 10 proc. Wprowadzenie tych dopłat miałoby jednak odwrotny skutek od pożądanego. Zamiast zwiększyć dochody budżetu państwa, dopłaty zniechęciłyby graczy do hazardowej rozrywki, co skutkuje spadkiem popularności firm hazardowych, a spadek przychodów z tej działalności oznacza mniejsze podatki. Zdaniem Instytutu Badań nad Gospodarką Rynkową efekt zmian najprawdopodobniej będzie odwrotny od zamierzonego- zamiast zarobić 500 mln zł dodatkowo w ciągu roku, w przeciągu pięciu lat wpływy do budżetu mogłyby spaść w sumie o 3 mld zł.

… dzieli hazard na dobry i zły?

Liczby pokazują, że budżet na skutek ustawy znacznie by się uszczuplił. Tysiące ludzi przez zmianę przepisów i zwielokrotnione stawki opodatkowania straciłoby pracę czy dorobek życia. Z miłośników hazardu z kolei, zniechęconych dopłatami i ograniczonym dostępem do uzależniających rozrywek, przetrwaliby pełnoletni bywalcy kasyn z grubym portfelem. Taki był przecież cel wprowadzenia ustawy w życie- uchronienie młodych przed zbyt łatwym dostępem do hazardu. Nie przewidziano jednak, że medal ma zawsze dwie strony.

Wygląda na to, że szukających hazardowej rozrywki Polaków rząd chce skierować do oficjalnych kasyn i salonów gier. Tłumacząc wyplenienie prywatnego (złego) hazardu (który przynosi swym właścicielom nieporównywalnie większe dochody niż płacone państwu opłaty i podatki) interesem obywateli i ich ochroną przed uzależnieniem, aprobuje się hazard (dobry) ściśle kontrolowany i reglamentowany, który płaci państwu więcej niż sam zarabia. Oczywiste jest, że trzeba walczyć z rozprzestrzeniającą się przestępczością w segmencie automatów do gry, ale przedstawiona przez premiera ustawa nie jest chyba do końca właściwą i jedyną drogą do cywilizowania hazardu. Bo i w czym bardziej niebezpieczne jest wrzucanie monet do jednorękiego bandyty od obstawiania liczb lub kupowania losów loterii w kilkudziesięciu tysiącach kolektur państwowego Totalizatora Sportowego (przeznaczającego na wygrane mniej niż połowę zgromadzonej puli pieniędzy)?

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz